wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 1

Siedziałam cały czas w swoim pokoju słuchając głośnej muzyki. Znów pokłóciłam się z rodzicami. Mój brat niedawno wyjechał do Barcelony, do mojej siostry. Mam teraz tylko przyjaciółkę. Nie, mam już tego wszystkiego dosyć. Dzownię do niej.
- Słucham? - powiedziała zaspanym głosem.
- Ty spałaś? - powiedziałam zdziwiona.
- A czy to dziwne? Jest 1 w nocy..
- CO?! Już?
- No tak, a co chciałaś?
- Pakuj się.
- Ale po co?
- Pakuj się - powtórzyłam. - Wyjeżdżamy do Barcelony.
- Ej, Cami co ci się przyśniło?
- No nic, wyjeżdżamy.
- Taa, ciekawe za co..
- Mam swoje oszczędności, przecież ty też, a poza tym mój tata ma tam jeszcze jedną willę, a ja wiem gdzie klucze i adres.
- Hmm.. kusząca propozycja. Czekaj! Pakuję walizkę!
- To zbieraj się, mam bilety, właśnie je wydrukowałam, za 3 godziny, wylatujemy.
- Dobra, bądź pod moim domem wpół do czwartej. 
- Ok.
I się rozłączyłam. WOW! Wylatuję do Barcelony. Sama nie spodziewałam się, że jestem zdolna do ucieczki z domu. No, ale cóż, jestem pełnoletnia. Wyciągnęłam walizkę i spakowałam do niej potrzebne ubrania, kosmetyki i inne rzeczy. Napisałam krótki list do rodziców.


Hej mamo i tato
Przepraszam Was, nie mogę już tu z Wami być. Pewnie gdy to przeczytacie, będę już za granicą. Nie dzwońcie i nie piszcie, proszę. Do zobaczenia, wkrótce...
Wasza Camila
Yhh.. Już jestem gotowa. Piętnaście po trzeciej. Mam tylko kwadrans, żeby zobaczyć czy wszystko spakowałam. Tak, już wszystko. Ubrałam buty i wyszłam z domu.
- Hej Cami! - przytuliła mnie przyjaciółka.
- Hej, chodźmy, lotnisko jest niedaleko.
- No dobrze.
Udałyśmy się do celu. Po półtorej godzinie byłyśmy już w samolocie.
- Nie wydaję mi się, że dobrze zrobiłyśmy - powiedziała Liv.
- Spokojnie - zapewniałam ją.
Po kilku godzinach lotu byłyśmy już na miejscu. Na lotnisku stała taksówka. Dałyśmy kierowcy adres i pojechaliśmy do naszego nowego domu. Zapłaciłyśmy mężczyźnie i już stałyśmy pod willą. 
- Pięknie tu! - podziwiała Olivia.
- Też tak myślę. A widzisz ten dom? - wskazałam głową na willę po lewej stronie od naszego domu.
- No tak widzę. I co?
- Tam mieszka James i Ev.
- Skąd to wiesz?
- Może dlatego, że widzę adres? 
- No tak..
Weszłyśmy do środka i pozajmowałyśmy sobie pokoje, które znajdowały się na piętrze. Na dole była kuchnia, jadalnia, salon i łazienka, a na górze nasze sypialnie (dwie), garderoba, dwie łazienki. Za domem stała altanka i niedaleko od niej duży basen.
- Mam pomysł - puściłam oczko Olivii.
- Jaki? - zapytała zaciekawiona przyjaciółka.
- Zadzwonię do Jamesa, żeby wyszedł przed dom, gdzie będziemy stać.
- Ty to masz zawsze głupie pomysły.
- Ale dzięki mnie się tu znalazłyśmy.
- Uwielbiam Ciebie i twoje pomysły!
Zaśmiałam się i wybrałam numer brata.
- Tak?
- Hej James, tu Camila.
- O hej, Cami! Coś ważnego?
- Tak, i to bardzo.
- Wal śmiało.
- Wyjdź przed swój dom.
- Ale po co?
- Wyjdź przed swój dom - powtórzyłam.
- No dobra. 
I po chwili zauważyłam brata stojącego przy drzwiach. Pomachałam mu razem z Liv, a on zdziwiony jakby anioła zobaczył, podbiegł do nas i z całej siły przytulił.
- Cami! Liv! Co wy tu robicie?
- Urwałyśmy się z domu.
- A rodzice wiedzą? Pozwolili Wam?
- Chyba śnisz. Przecież mówiłam Ci, że się urwałyśmy, a nie przyjechałyśmy. Siedź cicho.
- CO?! Spoko, spoko, nie wygadam.
- Tylko na razie nie mów nic Eve. Ona zadzwoni do rodziców i wiesz..
- Ok, będę Was krył.
- Idziemy się rozpakować, idziesz z nami?
- No pewnie.
Po długich godzinach rozpakowywania, James musiał iść, żeby Eve się niczego nie domyślała.
- Przyjdę do Was potem.
- Ok, będziemy czekać.
- Do zobaczenia.
- Wow ! Nie mogę uwierzyć, że przyjechałam do Barcelony - rzekłam do Olivii.
- Ja też nie. Obejrzymy jakiś film?
- A masz?
- No jasne.
- No to dawaj. Oglądamy.
Włączyłyśmy film pt.: "Ostatnia piosenka" (Od autorki: Polecam film :D - takie lokowanie produktu xD). Po obejrzeniu wszedł do nas mój brat.
- Hej!
- Cześć, gdzie Ev?
- Poszła na uczelnię, ale ja wiem, że kłamie.
- To co robi?
- Nie mam pojęcia. Ale ubierajcie się.
- Po co?
- No przecież Camp Nou jest stąd piętnaście minut. Trenuję tam w takiej Akademii.
- CO?! No to idziemy.
Poszłam się ubierać, zeszło mi chyba z pół godziny, czyli szybko jak na mnie. Ubrałam się w to (na zdjęciu) i spięłam luźnego koka. Wymalowałam się i zeszłam na dół.
- Szybko dziewczyny mam 20 minut.
- Jesteśmy ! - zasalutowałyśmy obydwie równocześnie.
- Hahaha, no to chodźmy.
Przez całą drogę rozmawialiśmy się i się śmialiśmy. Doszliśmy na miejsce.
- Wow ! Jak tu pięknie.. - westchnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz